Marek Wróblewski
To pierwszy wpis w naszym nowym cyklu pod hasłem “who is who w Stowarzyszeniu Polskiego Patchworku”
Mój pierwszy patchwork powstał około dwóch lat temu. Kompletnie nie znałem żadnych technik, a cofając się pamięcią to chyba nawet nie wiedziałem, że szyję patchwork. Zobaczyłem gdzieś w internecie zdjęcie kołderki dziecięcej uszytej z „wiatraczków”. Nie szukałem wtedy żadnych tutoriali, czy innych pomocy. Popatrzyłem, pomyślałem i uszyłem. Sam top wyszedł dość dobrze, jednak wszycie do niego wypełnienia to już była inna para kaloszy. Zamiast złożyć kanapkę (top prawymi stronami do siebie, na wierzch wypełnienie przeszyć i wywrócić na lewą stronę), uszyłem raczej pościel do której wsunąłem wypełnienie i obszyłem dookoła jakieś 10 cm od brzegu. Teraz chcę mi się śmiać z samego siebie, jak sobie o tym przypomnę.
Inspiracje do swoich prac, chociaż na koncie mam ich tylko kilka, czerpię zewsząd. Z telewizji czasopism, internetu. Często pomysły pojawiają się znikąd, Po prostu w głowie pojawia się obraz i trzeba to uszyć.
Posiadam dwie maszyny do szycia, z czego jedną nazywam zabawką. Jest to maszyna Texi tutu. Kiedy szukałem pierwszej maszyny, wydawała mi się odpowiednia dla kogoś początkującego. Szybko okazała się zbyt wolna, a jej pole pracy zbyt małe, więc po pół roku dołączyła do rodziny druga maszyna. Jest to przemysłowa Juki.
Na szycie poświęcam tygodniowo około 30 godzin, jednak nie zawsze jest to patchwork. Częściej szyję inne rzeczy, takie jak fartuchy torby, wizytowniki, tulipany, maskotki, plecaki itd.
Moim ulubionym czasopismem związanym z szyciem i ogólnie rozumianym rękodziełem jest Mollie potrafi, którą prenumeruję od pierwszego zetknięcia z maszyną. Jeśli chodzi o doszkalanie się z technik patchworku, zdecydowanie jest to internet, a dokładnie tutoriale polskich i zagranicznych quilterek.
Moją ulubioną kolorystykę stanowią raczej kolory żywe, intensywne. Myślę, że to dlatego, iż uwielbiam patchworki mocno geometryczne, z silnie zarysowanymi krawędziami.
Z projektowaniem bywa u mnie różnie. Tak naprawdę tylko dwa patchworki wyszły tak, jak zamierzałem. Resztę weryfikują na bieżąco moje zdolności.
Tkaniny kupuję zdecydowanie “pod projekt”. Nie wpadam w zakupowy szał w sklepach z tkaninami. Częściej kupuję tkaniny przez internet, przez co mam czas porządnie przemyśleć zakupy. Może przemawia jednak natura faceta – dwugodzinnemu sterczeniu pod regałem z tkaninami mówię głośne i stanowcze NIE!
Moim warsztatem jest moja kuchnia. Jest to niestety dość uciążliwa sytuacja ze względu na ciągłe wyjmowanie i chowanie wszystkich akcesoriów, począwszy od noża krążkowego po szpilki. Niejednokrotnie w domu wybuchają małe awantury, ponieważ gdy ja szyję w kuchni, to raczej nikt nie ma do niej dostępu lub jest on bardzo ograniczony. Na szczęście lubię szyć wieczorami, gdy wszyscy szykują się na spoczynek. Wtedy mam ciszę, spokój. Nikt mi nie przeszkadza.
Prowadzę bloga o nazwie Onszyje (http://onszyje.blogspot.com/), jednak nie wszystkie moje uszytki są tam zamieszczane. Raczej ograniczam się do wstawiania tam prac patchworkowych. W najbliższym czasie mam zamiar to jednak zmienić. Prowadzę także sklep internetowy (http://www.hilu.pl/index.html) oraz fanpage na facebooku (https://www.facebook.com/sklephilu/?hc_location=ufi).