WHO IS WHO w SPP – Danka Kruszewska
Danka Kruszewska, 65, emerytowany informatyk, tłumacz 4 książek o językach programowania C i C++; prowadziła kursy różnych języków programowania dla dorosłych (od 6 do 200 osób); prowadziła kursy programu komputerowego, wspomagającego projekty patchworkowe i quiltowe, Electric Quilt w wersjach EQ4-EQ7 po angielsku, niemiecku i polsku; była Beta-testerem EQ6 oraz opublikowała serię 8 artykułów o tej wersji w czasopiśmie Niemieckiej Gildii Patchworku, której jest członkiem od 2001, a od 2011 jest członkiem francuskiej Gildii France-Patch.
1999-2017 – organizacja i udział w wystawach grupowych: niemieckich i francuskich grup lokalnych oraz Niemieckiej Gildii Patchworku, na festiwalu patchworków Kuroczka Riaba 2012 w St. Petersburgu , a także udział w sympozjum podczas Quilt Festival 2013 w Moskwie;
2005-2016 – popularyzacja polskiego patchworku za granicą, w tym m.in.:
2012 – współudział w organizacji (organizator Bernina Polska) pierwszej ogólnopolskiej wystawy patchworków w Krakowie;
2013 – współudział w organizacji i kurator pierwszej ogólnopolskiej wystawy patchworków za granicą: “Polski Patchwork – tradycyjny, współczesny, nowoczesny” podczas Dni Patchworku Niemieckiej Gildii Patchworku w Berlinie, Niemcy.
Jakie były twoje patchworkowe początki?
W młodości właściwie nie szyłam, choć babcia była krawcową i chciała uczyć mnie szyć. Jedna bluzka koszulowa z kołnierzykiem na stójce i spódnica z klosza – to były jedyne osiągnięcia. Ale za to haftowałam, nie tylko krzyżykami serwetki – np. cale spodnie-rybaczki z ohydnego niebieskiego “teksasu” (uszyte notabene przez pierwszego narzeczonego) pokryłam gałązkami różyczek! No i szydełko, druty… czasem jeszcze dziś.
W 1997 roku byłam na urlopie we Francji i tam znalazłam przepiękne czasopismo patchworkowe – 1-szy numer!!! – Quiltmania. Przez wiele lat uważałam, ze było najładniejsze w Europie, ale po 8 latach przestałam je kupować, bo robiło się coraz bardziej amerykańsko -tradycyjne, a ja już wtedy więcej widziałam i chciałam czegoś więcej.
Bo moją przygodę z patchworkiem zaczęłam dopiero w 1999 roku w Niemczech kursem w ośrodku oświaty pozaszkolnej VHS, aby móc szyć w szpitalu, odwiedzając chorego M. To znaczy w szpitalu pikowałam ręcznie gotowce, np. Kury (z moimi ramkami) albo Adwentowy Kalendarz dla lekarza, który uratował życie M. (poniżej Adwentowy Kalendarz 2002)
W kalendarzu wypikowałam każdą linię prostą, każdą świeczkę, gałązkę, każde piórko w skrzydłach aniołów (czas dały 4 operacje M.) A w Kogucie dla Taty zamiast lamówki zrobiłam wypustkę ze sznurkiem – ang. piping).
W woreczkach były drobiazgi dla pana: czekoladowe beczułki z alkoholem, gumka, temperówka, flaszeczka wody kolońskiej, hotelowy zestaw do szycia itp. Pan doktor mnie strasznie skrzyczał, że nie przyjmuje prezentów, ale… taki? własnej roboty? Tak! Bardzo mu się pomysł spodobał.
Ale na pierwszym kursie nauczyłam się szyć patchwork z kwadratów na maszynie i pikować ręcznie w szwach. To była narzuta na podwójne łóżko z trzech prześcieradeł, ale przede wszystkim z gęstej i sztywnej popeliny na płaszcz (spód i we wzorze, do dziś mam od niej dziury w palcach, bo szyłam bez naparstka).
Ten tradycyjny wzór “Podróż dookoła świata”, także znany jako “Światło i cień”, nazwałam “Almost Amish”, zafascynowana Amiszową wystawą, widzianą w roku 2000 na VII Quilt Expo w Strasburgu. Przestraszona tyloma solidami dodałam bawełnę w jesienne listki…
(zdjęcie obok: Prawie Amiszowy, 1999)
Jaka jest twoja ulubiona technika?
Patchwork w każdej postaci, ale uproszczony w sensie “nie dzióbek w dzióbek” – w tym także jak najmniej wzorów PP. Patchwork przestrzenny (3D) bardzo! Aplikacje lubię, ale nie kwiatkowe.
(zdjęcie obok: Marzenie Liny 2004; niektóre pieski, ale nie 3D, z francuskiego czasopisma “Marie Claire Idees”)
Jedne z pierwszych z elementami 3D wyglądały tak:
Popełniłam także parę obiektów 3D, m.in. Króla Żab (2005), etui na nożyczki (2008) czy zestaw podstawek LOVE (2013). Oczywiście to prezenty – urodzinowe!
Skąd czerpiesz inspiracje?
Czasem jest to wzór na tkaninie, czasem zdjęcie/pocztówka, czasem temat konkursu, czasem zamówienie, czasem okoliczności… Tu 2 przykłady:
– Ojciec kolegi świętował 80 urodziny; krótko przedtem sprzedał dom z ogrodem i przeniósł się do mieszkania w bloku. Postanowiłam uszy mu okno (Attic Window) z widokiem na zieleń, ale nie znalazłam odpowiedniej tkaniny. Tylko taką… zwierzęta z buszu. Po niemiecku mój tytuł brzmi “Etwas ist im Busch” – też dwuznaczny! To była szybka gra skojarzeń! Pikowanie ręczne. Na spodzie wszyłam zdjęcia przeniesione na tkaninę. Teraz znam z 10 sposobów, wtedy to była folia na T-shirty.
(zdjęcie poniżej: Coś piszczy w trawie, 2004; przód i tył)
Projekt grupowy “Gra kolorów”, w którym wzięło udział 9 pań: co miesiąc jedna z nas podawała kolor i wszystkie szyłyśmy sobie monochromatycznie blok (quilcik albo jeszcze nie), a na koniec powstały z tych bloków różności, np. książeczka barw, gra na tablicy filcowej, patchwork z yo-yami… A mój wyglądał (do dziś niestety nie całkiem wypikowany) tak: najróżniejsze resztki, zbierane czasem po znajomych – np. żółty,
którego nie lubię, ręcznie farbowana bawełna w paski (cienka wewnętrzna ramka) i materiał zewnętrznej ramki, który wygotowałam w herbacie, bo jego kolory, przede wszystkim biel, kłuły w oczy.
(zdjęcie powyżej Kontrapunkt, 2010)
Na jakiej maszynie szyjesz?
Szyję głównie na Bernina Virtuosa 153 Quilter Edition (13 lat). Ciągle jeszcze na Singer Concerto Modell 9217 (27 lat). Przenośnie, ale rzadko, na kupionej na e-bay’u Elnie Lotus (u mnie 9 lat, prod. 1970)5. Bez jakiego akcesorium nie potrafisz się obejść? np. nawlekacz do igieł, znikający flamaster, podświetlana deska kreślarska….Nie mogę się obejść bez wyjazdowej deski do prasowania dla żelazka turystycznego i podstawki na żelazeczko firmy Clower. Obie zrobił mi M. z różnej grubości sklejek. Ta większa jest m.in. konieczna przy naprasowywaniu zdjęć na tkaninę (twardsza od zwykłej deski).
No i czasem potrzebuję liniału w calach – ten tnie paski, ale jest do cięcia sześcianów, rombów, trapezów i trójkątów. Zwykle szyję w centymetrach, więc taka pomoc jest bardzo przydatna.
Jaki gadżet masz, ale po zastanowieniu uważasz, że nie jest potrzebny?
Wieloczynnościowy przybornik Berniny – mały, ale ciężki prezent od M. W podróż samochodem brałam jednak większe, pojedyncze narzędzia, a do pociągu nie chcę dźwigać tego przybornika – wolę tkaniny.
Czy sprzedajesz swoje prace? Co uszyłaś dla siebie? Czy masz taką pracę, której nie oddałabyś/nie sprzedałabyś za nic w świecie?
Nie szyję na sprzedaż, ale czasem biorę udział w akcjach charytatywnych. Zgodnie z życzeniem M. (żeby w domu patchworki sie nie pałętały – ponoć chodziło tylko o tradycyjne) wszystkie prace porozdawałam jako prezenty. Okazało się, że dla mnie uszyłam tę pierwsza narzutę – nikt jej nie chciał, bo za duża! A ostatnia praca – “Aladdin’s Surprize” z projektu SPP Orient – planowana jako prezent urodzinowy, będzie wspólnym datkiem charytatywnym po zakończeniu objazdu Europy.
Za nic nie oddam miniquiltu “Terapia”, uszytego dla Taty w Warszawie (z polskich lnów, jakie właśnie były w sklepie) na jego strasznie starym Łuczniku, podczas gdy leżał w szpitalu. Dostałam ją w spadku…
(zdjęcia poniżej: Aladdin’ Surprise, 2017; Terapia)
Gdzie się szkolisz? Z jakich czasopism, książek się doszkalasz?
Uczę się od 18 lat – teraz głównie z Internetu. Na początku brałam udział w wielu kursach, ale na ogół na nich nie szyłam (albo tylko zaczynałam, bo przy nowościach jestem dość powolna). Wiele z nich dotyczyło projektowania, teorii koloru, form np. tesselacje. Quiltowania ręcznego à la Amish (na ramie, punkcikami) uczyła Amiszka Esther Miller. Filcowania Nuno i farbowania eksperymentalnego uczyła Gabi Tisch. Czasem szłam na wykład “na nazwisko”, np. Jinny Bayer, Ina Statescu czy Kaffe Fassett. Próbowałam szyć przy Gabi Mett, Elsbeth Nusser-Lampe, Barbara Blattl, Pascale Goldenberg. Mixed media próbowałam z Grietje van der Veen… Haftu nowoczesnego uczyłam się od Anny Lange i Gabi Mett. Zebrałam około tysiąc książek o patchworku, z tym, że wiele teoretycznych, wiele albumów, katalogów z wystaw, bez przepisów szycia czegoś. Za to wszystkie piękne! Ulubione książki to: wszystkie Ruth McDowell, The Painted Quilt – Linda Kemshall, Journey to Inspired Art Quilting – Jean Wells, Drawn to Stitch – Gwen Hedley, Blending Photo to Fabric – Mary Ellen Krantz i Cheryl Hayes oraz wiele, wiele innych.
Skąd bierzesz materiały do szycia?
Przez te wszystkie lata się nazbierało wiele potrzebnych i niepotrzebnych tkanin, pasmanterii, guzików… W pewnym momencie okazało się, że jestem uzależniona… że nie wyrzucam nic, żadnych skrawków, że ciuchy w sklepie oglądam pod kątem “czy będzie można pociąć, czy nie”. A tkaniny ręcznie farbowane tak samo czekają na swoja kolej, jak zbiór tkanin w róże czy batiki. Stąd biorą się kolejne UFOki, bo nowe projekty dlaczegoś potrzebują zawsze nowych szmatek. Zgroza!Teraz nie kupuję prawie nic – a to “prawie” dotyczy odwiedzin wystaw, festiwali i innych miejsc na wyjeździe, skąd przywożę sobie “pamiątki”.
Czym się zajmujesz, gdy nie zajmujesz się patchworkiem?
Teraz właściwie niczym, bo mam kłopoty z oczami. Tj. projektuję ciągle różności programem EQ7, obliczam i tnę szmatki na BOM SPP, mam do obsługi wymagającego psa i dom z ogrodem (jestem bezdzietną wdową). Poza tym nieustająco wyszukuję w Internecie – głównie na Facebooku – co się może mi, nam, wam przydać (na ekranie lepiej widzę). Mam nawet bloga, ale z częstym pisaniem nie podołałam, od września leży odłogiem. Tych kilka wpisów może jednak kogoś zainteresować, oto link: klik